Właśnie skończyłem lekturę książki Grzegorza Lindenberga zatytułowaną „Ludzkość poprawiona”. To pozycja, która koncentruje się wokół dwóch rewolucyjnych dokonań człowieka w ostatnich latach, jakimi są odkrycie mechanizmu CRISPR/Cas9, pozwalającego na modyfikowanie genów dowolnych organizmów w sposób szybki, łatwy i tani (porównując z wcześniej dostępnymi metodami) oraz sztuczna inteligencja, z której efektami działania mamy do czynienia każdego dnia, a która jest jedną z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi informatyki dziś. Autor, konsekwentnie przywołując źródła (przypisów jest prawie 150), przytacza dotychczasowe osiągnięcia w tych dwóch dziedzinach i stara się ekstrapolować je na okres najbliższych kilku, kilkunastu lat. Książka jest bardzo przystępna, nawet dla czytelnika, który we wspomnianych dziedzinach nie ma głębszej orientacji. Osobiście odczuwam jednak pewien niedosyt, spowodowany ekscytacją niezwykłymi perspektywami, jakie rozpościera przed czytelnikiem autor, a które rozgrywać się będą w przedziałach czasowych dostępnych osobom trzymającym teraz w ręku tę książkę. Eliminacja wielu ciężkich chorób, jakie dziś trawią społeczeństwa całego świata, poprawianie wyglądu, wydłużanie życia w zdrowiu, kwestia nieśmiertelności, zmiany na rynku pracy, przejście do modelu społeczeństwa, w którym się nie pracuje albo pracuje w znacznie ograniczonym zakresie, sztuczna superinteligencja przewyższająca ludzką i konsekwencje jej powstania, czy człowiek za 50 lat nadal będzie bytem biologicznym… To niektóre zagadnienia poruszone w tej książce. Ta książka jest dla każdego, kogo interesuje świat, w którym za jakiś czas przyjdzie mu żyć. Bo każdy, kto zdaje sobie sprawę, jak bardzo różni się świat aktualny od tego, w którym ludzie żyli w połowie ubiegłego wieku, jest też świadomy, że ten za 20-30 lat będzie niepodobny do dzisiejszego. Z tempa i zakresu zmian wynika też trudność przewidywania, ale znani futurolodzy, tacy jak choćby Alvin Toffler, potrafili przewidzieć zmiany na świecie. Możliwe więc, że podobna sztuka udała się panu Grzegorzowi Lindenbergowi. Ostatecznie, sami zobaczymy.